sobota, 31 stycznia 2009

Tylko wzdycham



Letni deszcz
obudził ziemię

w ogrodzie
pachnie lawendą

Delikatna mgiełka zaciera kontury jesieni

Jak w babcinej szafie wygnanej bezpowrotnie między muślinem a perkalem
listy związane bladą tasiemką

Poszewka z kościanymi spinkami
pękały podczas maglowania

żeby tak chociaż jedną

podaj mi szal

Jak sylfida


W kącie ogrodu
świerk srebrzysty

dziewczynka z fotografii

Porusza się z wiatrem
unosi falbany
rozłożystej sukienki

Wdzięczna

Na jednej nóżce
jak baletnica
uśmiecha się do słońca

Szczęśliwa
widać nie spotkała
ołowianego żołnierzyka

Jak w Awinion


Dziś w oczach morze mam
jak jedną wielką pustkę
i żaden ptak nad głową
skrzydłem nie porusza

Wspomnienia spacerują
gdzieś po promenadzie
tam wielobarwny kwiat
przygrywa katarynka

Z cynowym pierścionkiem
układam się w łódce


myśli jak wskazówki
zegarów bez sprężyn

wiatr dmie
twarze zlewają się
w różowo białą smugę

Boska chwila
pachnie jak niczym

nie zepsuty człowiek

Słońce już zaszło
znikła karuzela
a w głowie nadal
się kręci

Jak Saladyn




Spójrz na ten anielski prezent
czyż nie jest nadzwyczajny
kolczasta łodyżka
eliptyczne listki
i róż
mocno pachnący

Misterne naczynie
z uzdrawiającą mocą

klęczę jak Kleopatra
choć ty już dawno zdobyty

Marzy się jeszcze
lepsza dusza

nadzieja

w tureckich delicjach

Jak pianola

Opadły świerkom skrzydła
straszą uschłe modrzewie
odeszły razem z szyszkami

to powinno być prozą

na wieczne ostatecznie

Coś gra na tej ścieżce
jakby nigdy nic

Armia paproci
a pod nimi
pod parasolami
letniej kawiarenki
gąsienice rozprawiają
o przyszłości

Wznoszą toasty
kroplą rosy
na obrusach
z opadłych liści

bez pamięci

Przysiadł
jaki towarzyski
z daleka myślałam że ćma
rozłożył swoje warcaby
teraz dopiero będzie gra

środa, 28 stycznia 2009

SPACER


Mówisz że kwitnie w lesie
na moment wiatr oddech wstrzymał
patrzę z daleka między drzewami
ażurowe kołderki się ścielą

W paprociach cisza
skrzaty śpią
po pniu mech się skrada
w iglastym błękicie
sójkowe gody
posłuchaj tylko jak ćwiczą

W zielonych krzyżykach
koper tonie
czujesz jak pięknie pachnie
a tam niziutko niziuteńko
ważki
nad strugą się mienią

Na ścieżce patyk porzucony
wyraźne znaki
ktoś czynił
może już czas zawrócić
wystarczy na dzisiaj tajemnic

wtorek, 27 stycznia 2009

Czasem Boli




Nosiła w sercu wiosny kawałki
zgubiła je wczesnym latem
nie chciała płakać
nie umiała
z modą uciekła w niepamięć

Przyśniła jeszcze kiedyś nad ranem
łzy których wtedy zabrakło
nie otworzyła snom
nie umiała
forte krzyczały za ścianą

Strasznie zabrakło wtedy człowieka
ręce bezradnie opadły
chciała gdzieś uciec
nie umiała
słowa na pamięć skazała.

poniedziałek, 26 stycznia 2009

O BLOGU!!



Blog ten jest w trakcie modernizacji.
Bardzo prosimy o cierpliwość- niebawem nowa odsłona strony oraz jeszcze więcej poezji
Zapraszamy do wpisywania się w księgę gości i dodawanie komentarzy.


Daniela i Patrycja

Bez Koszyka



Ostatnie maliny w ustach
ostatnie grzybobranie
nagi krzew ozdobiony obcą korą
modrzewie tracą fason też

Jeżyna z liściem nakrapianym
zbutwiała gorycz mchu
sarna czmychnęła jak wczoraj
las wykarczowany pod kolejny dom

Radosne dzisiaj śnieguliczki
nikt z nich nie strzela
nie ten wiek
wąwóz aż pieni się od liści
na sankach owszem
ale nie dziś

BO POWIEDZIAŁEŚ MIOTŁY

Zaróżowiły się wrzosowiska
melancholijny urok
odchodzącego lata

Mówisz przynoszą pecha
a ja układam z nich bukiet

Dawno przebrzmiałe melodie
arie czyjegoś życia
wznoszą się opadają
jak przyspieszony oddech

Dmuchnięcie w twarz
popiołem

skończone
koniec i kropka

Już nawet wiem
gdzie postawię

uwielbiam tego marsza

Fala przychodzi jak niesforne dziecko
co plażę ma za zabawkę
śmieje się skacze baraszkuje
i miota
coraz to na nowo

Jak trzaskający wodny bicz
dzień po dniu
uderza o skałę
na flecie z kory cynamonowej gra
żagle mami najdalej

Pierze bez ustanku
ślady stóp
i wzdycha za moim oknem

Wzdycham



Morze kołysze marzenia

bez celu
niesie ku brzegom wodne koronki
sól obnaża utajone rany
ostre słowa w głębinie ukryte





Mewy spadają z cichym kwileniem
wiatr zagrzebał się w piasku


Spojrzenie ucieka
przez otwarte okno
ścienny zegar
wbija gwoździe
w ciszę

Czasem tak mam...

Jeszcze na drzewach
jabłka dochodzą
jeszcze ciepłe wieczory
a w moim sercu
dziwnie smutno
plaży żal i tej wody

Piaskową babkę
prawie upiekłam
będzie na łez otarcie
a na przystawkę
owoce morza
w sosie
jesienne starcie

Nie płacz już deszczu
przeżyjemy popatrz
listy na wietrze

Piec nowy mamy
w środku ślimak
więc i niebo
się przetrze

Piaskiem w Oczy

Zdarza się czasem że budzę się w nocy
i rzucam kilka słów na papier
rano już nic nie znaczą
nic nie mówią
bazgranina

Nikt nie zachwyca się październikiem
odeszli letni bogowie
żagle już nie sięgają nieba
północny wiatr hartuje twarze

Meduzy spoczywają na brzegu

pamiętam żeglujące
kwiaty na morskim weselu

Statki ruszają w świat
samotny dźwig jak pomnik rycerza
woda ma smak żelaza

Pijana mewa w powietrzu
nowy podmuch
cicho
nie śpiewa

Kamienie znieczulone wodorostem
jak ja spacerem


niedziela, 25 stycznia 2009

Spacerkiem

KIEDYŚ ZROZUMIESZ


U mnie koniki u mnie las
pięciolinia na niebie
w tle betoniarka a kysz
obudzi małe źrebię

Między igłami oczy dachów
tak się ukrywać to już wstyd
resztki fioletu z krzewu strącam
już poplon wschodzi w to mi graj

Żarnowiec znowu kwiaty dostał
pająk ich strzeże Boże broń
samolot popatrz tam wysoko
teraz pod górkę rozpinam się

Żołędzie trzeszczą pod butami
wydając swój ostatni dech
a to wrotyczem nazywają
tak pięknie dzisiaj a nie chciałam wyjść

Bywa i tak

Nadciąga mgła
z leniwym wiatrem
głośno ćwierkają oburzone wróble
odleciały chmarą

Na dolnych gałęziach sosny
czarnogłowe sikorki
cienie gaszą czerwień
na poboczach

Lubię siadać na aksamitnym pniu
pod brzozą
z uśmiechem błąkającym się na ustach
jakby były gałką radia
szukającą właściwej fali

,,we mgle kareta
we mgle koniki...,,

Słońce już siwe i pomarszczone
wcześnie do snu się układa
godziny słodkie
jak maliny
zapach dzikiego laku
wabi i przyzywa

NO WŁAŚNIE


Jest takie miejsce
gdzie niezabudki
trzymają się za ręce
gdzie woda szemrze
kryształowa
brzeg brzegu prawie dotyka


W równym szeregu
świerki stoją
choć już stare ramiona
tańczą kaczeńce
wybujałe
znika kolor sukienek

Wszystko tu pachnie
wszystko wzdycha
a cisza szumi
już późno
trudno oddychać

Co krok to świeca



Jeszcze lato boso biega
wokół tyle radości
bociany w locie jarzębina
ten kolor jeszcze się zmieni

Pajęczyca szal zostawiła
na różowym tymianku
może po niego wróci
szkoda bo taki ładny

Nostrzyk mszyce obsiadły
prawdziwe oblężenie
słychać wojenne tupanie
biegną na pomoc mięty

A tamto kwiecie urodziwe
powoli płatki gubi
mówią chroniło Odyseusza
przed czarami złej Kirke

Moja codzienność

Świetlikowa muzyka
pozytywna jak pozytywka
wygrywa poranne tajemnice
za oknem deszcz cicho pada

Niezgrabne rączki
oczy anioła
trzask nad głową
pobudka

W pośpiechu kawa
kostka cukru
masło maślane
chleb powszedni

miód mówisz
nie dziękuję

wystarczy o złotym sercu
 

Designed by Simply Fabulous Blogger Templates Tested by Blogger Templates