piątek, 6 lutego 2009

Krokiem legionisty


Kawałek drewna zasolony wodą
szare oczy wilka morskiego
okręty które już nie istnieją
latarnia zapala się w ostatniej chwili

Brzeg umocniony kamieniami
bezdomne słońce błądzi po niebie
listopad chłodem miota
kobieta chustką okryła głowę

Muszle ślimaków prawoskrętne
skarlałe sosny bez nadziei
rodzina mew trzyma ciepło
na brzegu skargi
z całego świata

Koniecznie z cytryną


Z liściem łopianu wróciłam z lasu
słońca w nim sporo i trochę miedzi
dziurawy lecz pamięci nie stracił
snuje ciekawe opowieści

o wiewiórce co robi zapasy
pająku co plecie trzy po trzy
biedronce co kropki zgubiła
i owocach których nikt nie cierpi

jak Indianie suszą korzenie
zbawiennym wpływie kocimiętki
łyżce oliwy przed zaśnięciem
na prawym boku koniecznie

zwyczajnie z ciekawości
zrobię doświadczenie
jeśli się uda

a niech was kamienie

Może tak może nie


Jeszcze tam drzemią
na dnie komody
moje czerwone szpilki
i ta sukienka
pachniał bez
pocałowałeś mnie w plecy

Był wiatr od morza
choć nie do końca
wiem skąd te dreszcze
i zachód słońca
mewy nad nami
głęboko zapadły w serce

Może od tego
słabość do czerwieni
i do korali
rozsypały się
w nocy

Tyle za nami
ładne to lustro
chyba się starzejemy

Drżącym głosem


Dostojeństwo milczącego lasu
wzniosłość nie często spotykana
do kaplicy młoda para spieszy
z porannym słońcem w oczach

Ulegle idą bez wymagań
trudno powiedzieć które piękniejsze
talenty są darem opatrzności
nadzieja wtłoczona między wersy

Nie ma kamienia tak chropowatego
którego by miłość nie oszlifowała

w pajęczej sieci serca

Radość że znowu jest ręka w rękę
w odświętnym płaszczu ramię
przy ramieniu
okna nocy i ranka otwarte
żadnych lodowatych ważek
nawet we śnie
 

Designed by Simply Fabulous Blogger Templates Tested by Blogger Templates