wtorek, 24 marca 2009

Z wysoka




Jako calineczka
przez niedźwiedzią łapę
gdybała bezpiecznie
nim odkryła błąd

Zabrakło oddechu
małe były szparki
wolność przeszła obok
w oczach niosła żal

Więc ciepłem ujęła
by spokój odzyskać
nieświadom ścisnęła
w tej garści na śmierć

Dla odmiany



Zaszalałam uwolniłam swoją derkę
niech odpocznie wyprostuje wełnie serce
leży obok
cosik gryzie
bo złorzeczy
że nie uda
że do rana
przez te rzeczy

A warkoczyk
będzie jak ta pensjonarka
i kokardki można przypiąć
niczym parka

Moja panno
kubeł wody
albo sznurek
i zawiśniesz razem z derką
blisko chmurek

środa, 18 marca 2009

Moment



Przez uchylone okno
zapach lawendy
i chłodny cień
bukowego lasu
melancholijny nawet wiosną

Nawoływania drozdów
i tryl wilgi
jak nieustający koncert świerszczy

Spłoszony jeż
jeszcze za wcześnie na jabłka
umyka spod porzeczki

Szum wiatru i szelest liści
przyprawia
o zawrót głowy

Łapię kolejny list


Nikły błękit przerzynają barwne chmurki
pędzi je rześki wiatr
złoty deszcz spadających liści
w igliwiu biały cudak grzyb

Dolina nawiedzona przez wróżki
na pniu namacalny ślad
rdzawa paproć jak siostra boska
uśmiechem osłania odarty krzak

Drzewa już w ciepłych onucach

dąb swoim dzieciom czapki dał
jak motyl rozpościeram skrzydła
perlą się dla mnie kępy traw

poniedziałek, 2 marca 2009

Piramida


Cóż warte są słowa zapisane wystarczy pochodnia
myśli jak chmara ptaków
w przestworzach

Prawa geometrii i prawa poezji piętrzą się ustawicznie
szyba zastępuje witraż a kamieniarz rzeźbiarza
wszystko przed śmiercią dziecinnieje lód w górski kryształ się przemienia

Złoto jest światłem
światło złotem
gałęzie do słońca uciekają
człowiek jak wąż nienasycony

Orfeuszu zaśpiewaj

Pierwszy klonowy



Rozgrzane powietrze falowało

upał niczym frywolny krawiec
przyoblekł ciało

Jak w owadzim letargu
zdumiona
że właśnie dzisiaj
list od lata
z jesiennym znaczkiem
na skrzydłach sierpnia
opadł

Treść której nikt nie odczyta
podszyta wiatrem nadzieją
jest jak talizman
który przyniosłam do domu

Mówisz że dużo piszę
że czasem warto poczekać
więc poczekałam

mijały chwile
a on jak wiersz
kurczył się
na moich oczach
znikał

niedziela, 1 marca 2009

Larum warum




Przyszli przynieśli
paczki gęsiego
jeden wyrosły a trójka z czego

Przez papier krzyczę
aż kuchnia płacze
że przez żołądek się nie staracie


Siadajcie proszę
serce w talerzu

kosztuje grosze spokój żołnierzu

Znajoma nutka
już bukiet pieni
smakowy kubek nastrój odmieni

Korek w kieszeni
szyję udusisz
kielich ośmielił rodziną wzruszył

Pocieszenie



Co ci się stało czereśnio miła
żeś tak głęboko się zamyśliła
ręce podnosisz o pomoc prosisz

Wysoko rady by szukać
wszak pory roku nie da się oszukać przyszła spóźniona nieuczesana
suknia jej złota błotem pochlapana

Ostatnie liście z gałęzi przegania
czoło ma mokre na nogach się słania
z daleka widać mrozu siwą brodę
wkrótce pokona nawet wielką wodę

Zetrzyj więc z oczu łez kropelki
bo się zamienią w szklane sopelki
przypomnij sobie te ciepłe chwile
liście zielone kwiaty motyle

Wietrzyk do wstania cię nie zmuszał
kiedy dzwonkami owoców poruszał
wspomnienia szybko smutki przegonią
bo zimą drzewa od wierszy nie stronią
 

Designed by Simply Fabulous Blogger Templates Tested by Blogger Templates